Drop Shot – jak się tym łowi?

Czy można łowić na boczny trok gdy sam trok z przynętą ma zerową długość? Jasne, że tak! Metoda znana jest od dziesięcioleci i ma całkiem swojską nazwę Drop Shot. Można ją faktycznie traktować jako skrajny przypadek bocznego troka. Ale w przypadku Drop Shota nie na przyponie, a bezpośrednio dowiązując hak do linki głównej. Podobnie możemy traktować drugą skrajność, czyli metodę Carolina Rig. Tu przypon z hakiem jest słusznej długości, za to ciężarek nie dynda na kawałku plecionki, a umieszczony jest bezpośrednio na lince głównej.

Czy warto łowić na zestaw dropshotowy, gdy boczny trok spisuje się całkiem nieźle, a w odwodzie mamy jeszcze opad? Oczywiście, że tak. Stosując technikę dropshotową co prawda tracimy swobodnie opadającą przynętę, ale zyskujemy narzędzie do łowienia praktycznie w miejscu. To zaleta nie do przecenienia. Długie utrzymywanie przynęty i praca nią w pobliżu stanowisk drapieżnika potrafi przynieść rewelacyjne efekty. Szczególnie w przypadku sandaczy. Poza tym mamy do dyspozycji wszystkie możliwe gumy – nie ma przyponu, to i nic się nie może skręcić.

Zestaw do Drop Shota

Jak w każdym przypadku, tak i konstruując zestaw do drop shota możemy nawydziwiać. Pomysłów tu pewnie jest tyle, co samych spinningistów. Jakieś haki z ołowianą prowadnicą, ciężarki z regulacją zaczepu, a jak ich nie używamy to patenty na mocowanie haka tak, by można było regulować jego odległość od ciężarka itp. wynalazki. Część z tych pomysłów pewnie się sprawdzi, część utrudni nam tylko życie. Jedno jest pewne, nie zawiedzie nas nigdy rozwiązanie najprostsze.

Po prostu do końca linki głównej wiążemy agrafkę do mocowania obciążenia, a powyżej, w miejscu w którym chcemy by znalazł się haczyk składamy plecionkę na pół. Tak złożoną przewlekamy przez oczko haczyka i robimy pętelkę, taką jak przy najprostszym wiązaniu oczka w przyponie. Przekładamy ją przez haczyk i równomiernie zaciągamy oba końce plecionki. I już! Jest tylko jeden kłopot. W zależności od tego, z której strony przeciągniemy a potem przełożymy, haczyk ustawi się albo grotem do góry, albo w dół. Po prostu w domu, na spokojnie, trzeba wypróbować co i jak z tym przekładaniem by hak lądował grotem do góry. Czy ma to jakieś znaczenie, to nie do końca wiadomo. Ale tak się to przyjęło i tego się trzymajmy.

Prowadzenie zestawu dropshotowego

Cały urok Drop Shota jest w tym, że nie potrzeba jakichś straszliwych umiejętności i wprawy, by na niego łowić. To nie opad, gdzie trzeba sporego treningu, by potrafić w tempo podrywać, opuszczać, kasować luz, rozpoznawać moment dotknięcia dna, dobrać siłę poderwania itp. W Drop Shocie stajemy na dnie ciężarkiem i do roboty. Delikatnymi ruchami szczytówki sprawiamy, że przynęta pracuje. Jak nic nie dzieje przesuwamy zestaw czy to krótkim skokiem, czy przeciągając po dnie ciężarek i znowu praca szczytówką. Ważne, by odpowiednio dobrać obciążenie do nurtu i głębokości łowiska. Godząc oczywiście sprawę z planowaną długością rzutu.

Oczywiście można także prowadzić zestaw bardziej agresywnie, na podobieństwo łowienia z opadu. Ostrzejsze poderwanie, krótkie częste skoki. Ale szczytóweczką trzeba i tu popracować co jakiś czas. Jak w każdej metodzie łowienia doświadczenie procentuje, ale aż tak wiele w przypadku Drop Shota go nie potrzeba. W dostosowaniu się do aktualnych warunków na łowisku pomaga bardzo stosowanie regulacji odległości haczyk – obciążenie. Często jest tak, że nie mamy ani brania, a wystarczy nawet nieznacznie zmienić wysokość prowadzenia przynęty, a zaczyna się prawdziwe wędkarskie El Dorado. Jak zawsze warto poeksperymentować.

Przynęty do Drop Shota

Klasycznymi przynętami do Drop Shota są wszelkiej maści jaskółki, kukułki (to te z cienkim pręcikiem zamiast ogonka), tanty i wszystkie inne przynęty które jakoby własnej akcji nie mają i dopiero potrząsane dropshotowym zestawem stają się łowne. Praktyka jedna  szybko wykazała, że te „bezakcyjne” przynęty doskonale spisują się także stosowane do opadu, boczniaka czy zwykłego prowadzenia w toni. I rzekomy brak akcji wcale im w tym nie przeszkadza. I vice versa. Te ostro zamiatające, czyli tradycyjne rippery, twisteri i kopyta, i wszystkie ich pochodne i warianty, jak najbardziej się do Drop Shota nadają. Nie ma więc co wydziwiać i na dropshotowy hak zakładajmy wszystko, co tam fabryka przesłała do naszego arsenału przynęt.